Lubię dni, gdy poranek nie przypomina gonitwy. Mogę wówczas spokojnie usiąść nad kubkiem ulubionej kawy, poprzerzucać gazety i napawać się zapachem oraz smakiem drożdżowych bułeczek.
Są puszyste, maślane z cukrowo-cynamonową warstwą. Jedyna wada to fakt, że szybko tracą na świeżości, dlatego podaję proporcje na połowę porcji, bo nie wiem czy bylibyście w stanie zjeść 20 bułeczek w ciągu 2 dni.
Przepis Nigelli Lawson (z moimi zmianami)
Składniki:
Ciasto:
- 300 g mąki pszennej
- 40 g cukru
- 20 g świeżych drożdży
- 1/4 łyżeczki soli
- 50 g masła, rozpuszczonego
- 200 ml letniego mleka
- 1 jajko
Nadzienie:
- 60 g masła, bardzo miękkiego lub rozpuszczonego
- 30 g cukru białego
- 30 g cukru brązowego
- 3/4 łyżeczki cynamonu
Z połowy mleka, kilku łyżek mąki, cukru oraz drożdży zrobić zaczyn i odstawić do w ciepłe miejsce, aż zacznie "pracować". Dodać zaczyn do mąki wymieszanej z solą, wlać pozostałe mleko i wbić jajko. Dokładnie zamieszać i dodać rozpuszczone masło. Stolnicę obficie posypać mąką i wyrobić sprężyste ciasto (podsypywać mąki w razie potrzeby). Włożyć do miski, przykryć ściereczką i zostawić w ciepłym miejscu na ok. 40 minut. Składniki nadzienia dokładnie połączyć. Po tym czasie 1/3 ciasta rozwałkować na kształt formy, w której pieczemy. Przełożyć je na wyłożoną papierem do pieczenia blachę. Pozostałe ciasto rozwałkować na duży prostokąt, nałożyć nadzienie, rozsmarować je po całym prostokącie i ciasno zwinąć wzdłuż dłuższego boku. Podzielić na o 9-10 części. Ułożyć je na warstwie ciasta, zachowując odstęp( w trakcie wyrastania i pieczenia najprawdopodobniej i tak się złączą). Odstawić na ok. 15 minut do napuszczenia. Przed wstawieniem do piekarnika można posmarować roztrzepanym jajkiem. Piec w temp. 210ºC przez 20-25 minut. Najlepsze są ciepłe. Smacznego!
Jeśli nadal nie macie pomysłu na świąteczne dania, serdecznie zapraszam Was na portal Prozdrowie, na którym kilku kulinarnych blogerów, w tym także i ja, przedstawiło kilka ciekawych propozycji. Link tutaj.
Ja tak strasznie chcę upiec takie bułeczki cynamonowe, ale ostatnio nie mam kiedy (inne plany), ale jak widzę takie zdjęcia to na nowo wena mówi mi "piecz" i chyba zrobię je na weekend.
OdpowiedzUsuńSłodkie powitanie w nagłówku!
OdpowiedzUsuńZnam te bułeczki, a Twoje zmiany sa ciekawe :)
Ja swoje robiłam ze swojego przepisu, możesz zobaczyć na moim blogu.
PS To w nagłówku w słoiku to granola?
Śliczna jest i pewnie pyszna
Tak, to granola. Przepis na nią znajdziesz na blogu. :)
OdpowiedzUsuńMmmm te bułeczki sa cudne:-) Wyobrażam sobie jak musiały pachnieć:-)
OdpowiedzUsuńTrudno im się oprzeć;) Muszę w końcu je zrobić, pycha!:)
OdpowiedzUsuńsmakowite:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam! Urok tych bułeczek tkwi w ich prostocie, no i w cynamonowej nucie! :) Ja czasem posypuję ciasto rodzynkami przed zwinięciem.
OdpowiedzUsuńNie ma nic lepszego na śniadanie niż taka urokliwa bułeczka i kubek gorącego kakao :).
OdpowiedzUsuńNo cudne, swiateczne, sniadaniowe... chce sie zrobic!
OdpowiedzUsuń20 bułek w 2 dni? Spoko : )
OdpowiedzUsuńpysznie wyglądają :)
OdpowiedzUsuń